dzy nim a Świrskim była ukryta niechęć. De Sinten nie miał wprawdzie nigdy poważnych zamiarów względem pani Elzenowej, ale wolałby był, żeby mu nikt nie przeszkadzał i w takich, jakie miał. Prócz tego przed kilku tygodniami przemówili się ze Świrskim dość żywo. Sinten, który był arystokratą nieprzejednanym, oświadczył był raz na obiedzie u pani Elzenowej, że według niego człowiek zaczyna się od barona. Na to Świrski, w chwili złego humoru zapytał: »W którą stronę?« Młody człowiek wziął tę odpowiedź tak do serca, że począł naradzać się z panem Wiadrowskim i radcą Kładzkim, jak ma postąpić — i wówczas z prawdziwem zdumieniem dowiedział się od nich, że Świrski ma mitrę w herbie. Wiadomość o niezwykłej sile fizycznej Świrskiego i biegłości jego w strzelaniu wpłynęła również uspokajająco na nerwy barona; dość, że przemówienie się nie miało następstw, zostawiło tylko pewną niechęć w obydwóch sercach. Zresztą, od czasu, gdy pani Elzenowa zdawała się przechylać stanowczo na stronę Świrskiego, niechęć owa stała się zupełnie platoniczną.
Malarz odczuwał ją jednak silniej. Nikt wprawdzie nie przypuszczał, by sprawa mogła
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.