dowana, jak się wydaje, to »eureka!« Zamówię ją na długo i będę woził z sobą!«
Uderzyła go też jej nieśmiałość i spojrzenie, jakby wystraszone. Wiedział wprawdzie, że modelki czasem udają nieśmiałość. Przypuszczał jednak, że ta nie udaje.
— Jak ci na imię, moje dziecko — spytał.
— Mary Cervi.
— Jesteś z Nizzy?
— Z Nizzy.
— Czy pozowałaś kiedykolwiek?
— Nie, panie.
Wprawne modelki wiedzą, czego się od nich chce, a z nowicyuszkami jest kłopot.
Nie pozowałaś ani razu w życiu?
— Nie, panie.
— Skądże ci się wzięła ochota do pozowania?
Modelka zawahała się z odpowiedzią i zaczerwieniła się nieco.
— Pani Lageat mówiła mi, że będę mogła cośkolwiek zarobić...
— Tak, ale ty się widocznie boisz. Czego się boisz? Nie zjem cię! Ile chcesz za posiedzenie?
— Pani Lageat mówiła, że pan płaci pięć franków...
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.