— Czy nie wziął tego do serca?
— Czy ja wiem! — powtórzyła gorączkowo. — Jeśli chciał to zrobić, mógł sobie przedtem wyjechać. Ale to był waryat — tem się wszystko tłómaczy! Czemu sobie naprzód nie wyjechał?
Świrski spojrzał na nią przeciągle.
— Niech się pani uspokoi — rzekł.
Lecz ona, myląc się co do znaczenia jego słów, odrzekła:
— Bo ile w tem przykrości dla mnie, a ile może być kłopotów! Kto wie, czy nie będę musiała składać jakich objaśnień, świadectw... czy ja wiem!... Co za fatalna historya!... W dodatku będą i ludzkie gadania... Pierwszy Wiadrowski!... Ja chciałam jednak pana prosić, by pan między znajomymi mówił, że ten nieszczęśliwy zgrał się, że przegrał jakieś i moje pieniądze, i że to jest powód jego postępku. Gdyby przyszło mówić przed sądem, lepiej o tem nie wspominać, bo mogłoby się wykryć, że to nieprawda; ale przed ludźmi tak trzeba... Żeby był sobie pojechał chociaż do Mentony, albo do Nizzy! Przytem Bóg raczy wiedzieć, czy on tam czego nie napisał przed śmiercią umyślnie, żeby się na mnie zemścić... Niechże jaki list pośmiertny
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.