Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

niędzy, ile było potrzeba na osobną mogiłę i wyszedł.
Po drodze przypomniał sobie, co mu Kresowicz mówił w Nizzy o mikrobach, oraz jego odpowiedź, daną Wiadrowskiemu, że zapisuje się do stronnictwa »milczących«, i doszedł do przekonania, że młody student istotnie nosił się już oddawna z zamiarem odebrania sobie życia, i że główną przyczyną jego postępku było przeświadczenie, że i tak jest na śmierć skazany.
Rozumiał jednak, że mogły być i inne przyczyny uboczne, a między niemi nieszczęśliwa miłość do pani Elzenowej i rozstanie się z nią. Myśli te napełniły go smutkiem. Trup Kresowicza, z ustami, złożonemi do gwizdania, i z przedśmiertnem przerażeniem w oczach, nie schodził mu z pamięci. Pomyślał, że jednak w tę straszną noc nikt nie pogrąża się bez trwogi, że życie całe, wobec konieczności śmierci, jest jedną ogromną, tragiczną niedorzecznością, i powrócił do pani Elzenowej w wielkiem pognębieniu ducha.
Lecz ona odetchnęła głęboko, dowiedziawszy się, że Kresowicz nie zostawił żadnych papierów. Oświadczyła, że pośle także, ile będzie trzeba, na jego pogrzeb, i teraz dopiero poczęła