i de Sintena, którzy zatrzymali się na jego widok. Świrski skłonił się i przeszedł, ale przechodząc, zobaczył, jak de Sinten wsadził monokl w oko, aby spojrzeć na pannę Marynię i usłyszał jego pełne zdumienia: »prrristi!« Obaj szli nawet czas jakiś za nimi, ale naprzeciw »Jetée-Promenade« Świrski wziął powóz i odwiózł panie do domu.
Po drodze brała go ochota zaprosić całą rodzinę na śniadanie, ale pomyślał, że ze staruszkiem będzie kłopot, i że, wobec ich krótkiej znajomości, panią Cervi mogłoby zdziwić tak nagłe zaproszenie. Za to obiecał sobie, że gdy już dziaduś będzie miał zapewniony dozór, wówczas, niby dla zaoszczędzenia czasu postara się urządzić śniadania w pracowni. Tymczasem, pożegnawszy matkę i córkę przy bramie, sam wpadł do pierwszego lepszego hotelu i kazał sobie dać jeść, a następnie połknął naprędce kilka potraw, nie zdając sobie sprawy z tego, co spożywa. Pani Elzenowa, Romulus i Remus, oraz pęki mszystych róż przemknęły mu kilkakrotnie przez myśl, ale w sposób prawdziwie widziadłowy. Kilka dni temu piękna wdowa i jego do niej stosunek były to dla niego pytania pierwszej wagi, nad któremi niemało nałamał
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.