jeśli nie na to samo tempo, to nie na wprost przeciwną nutę.
Co do mnie, jestem pewny, że gdybym jej dotknął, usłyszelibyśmy znaną aryę: »Potrzeba czarny kołnierz mieć, a przy kołnierzu perukę blond«. Komiczne wrażenie, jakiebym wywołał, mogłoby oburzyć na mnie ludzi poważnych, zrobić mi opinię rzekomego konserwatysty, a następnie wywołać nowy pasztet »z pod korca«, którego ludzie wprawdzie jeść nie chcieli, ale którym potruły się podobno wszystkie zbyt łakome myszy.
Nie! nie mogę pozwolić, aby za mnie cierpieli inni. Nie mam także żadnych powodów do dobrego humoru; jestem raczej jak ów Tomek z króla Leara, bo zimno mi pod każdym względem. Rzeczywistość, z którą musi mieć do czynienia kronikarz, jest, jak zwykle: szara, bezbarwna, smutna, często jałowa — niech więc uprawia sobie tę rolę kto chce, ja nie mam sił, ochoty i będę mówił o czem innem.
Ach! jest przecie inny świat, świat myśli i wyobraźni, zapomnienia, ucieczki. »Ja bardzo lubię teatr, bo jak się zapatrzę, to mi się czasem zdaje, że ja widzę ludzi« — mówi w »Przyjaciołach« Fredrowskich Wtorkiewicz. Niejeden przedstawiciel dzisiejszego napojonego pesymizmem pokolenia mógłby powiedzieć: »Ja bardzo lubię książki« i t. p. Pewien mój przyjaciel utrzymuje z niezachwianą pewnością, że literaci są solą
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.