Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

i rezygnacyi z grecką prostotą — ale zarazem rzeźbią z greckiem mistrzowstwem. Słowa początkowe wracają jakby echem w wierszu ostatnim, a są jak perły kunsztowne, albo jak kwiaty. Mimowoli bierze ochota zastosować do poety wyrażenie starożytnych: »Ty, pszczółko z Halikarnasu, z kwiatów tylko miód wysysasz«. Tak jest! Prostota nie przeszkadza wykwintności. Nowym dowodem na to jest owa komedya: »Przyjaciele Hioba«, która w tej chwili leży przede mną. Jest to najnowszy utwór poety. Gdy go skończyłem czytać, powiedziałem sobie: profile i nic więcej — profile zaledwie zarysowane. W stosunku ich brak perspektywy: twarze jednostajne, bez cieniów, jakby twarze Anioła z Fiesole lub Giotta. Później upatrzyłem w tem wdzięk pewien, — dojrzałem, że te proste zarysy kreśliła nie tylko wykwintna, ale i bardzo szczera ręka... Zdawałoby się, że poecie umyślnie chodziło o tę niemal naiwną prostotę rysunku — że chciał wypowiedzieć kilka uczuć, uchwycić stosunek życiowy przyjaciół Hioba do Hioba — a raczej przenieść tylko starą prawdę na grunt dzisiejszy. Hiobem jest utalentowany malarz Gwido Renicki, bajką — walka jego z ubóstwem i ludzką niewiarą. Opatrzność lubi, jak wiadomo, doświadczać swych wybranych, co zresztą jest pewną pociechą dla skromności twojej, czytelniku, i mojej, albowiem jeżeli chodzi tylko o wybranych, tedy możemy być spokojni. Ale Renic-