Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/031

Ta strona została uwierzytelniona.

i wkońcu zdaje mu się, że lepszy jest, że już wniebowzięty, odkupiony i zbawiony...


∗                ∗

Od tych myśli żal zwracać się do innych, choćby obowiązek kronikarski kazał. O książkach jednak nie będę dłużej prawił. Leżą jeszcze na moim stole odbitki różnych powieści, drukowanych po pismach peryodycznych. Więc »Z różnych sfer« Orzeszkowej, »Rubin wezyrski« Przyborowskiego, »Słomiany wdowiec« Wilczyńskiego i wiele innych. Powiem o nich w następnej kronice, bo w tej i miejsca już niema, a gdyby było, zabrałyby je inne przedmioty. W zakres moich mieszanin wchodzi i świat sztuki plastycznej i teatr, a w tych światach zjawisk nowych niemało. Na widnokręgu malarskim zaświeciła niedawno nowa gwiazda, po której spodziewano się blasku niemało, a która zgasła za wcześnie — Gotlieb. Kilka obrazów wystawionych dziś u Ungra, kilka szkiców niewykończonych — oto co zostało po tej duszy czującej głęboko. Weselej myśl zwraca się w stronę teatru, tam bowiem świeci nie wspomnienie tylko, ale słońce w pełni sił, żywotności i blasku — Modrzejewska. Nim wyjdzie następny numer »Niwy«, występy jej będą prawie skończone, powiem więc o ich całości; tymczasem wypowiadam życzenie, by na jej duszy wrażliwej pobyt w kraju słodkie tylko wycisnął wrażenia. Starać się o to jest wprost