pani George Sand, a skończywszy na Orzeszkowej i Morzkowskiej, miłość nie przemawia nigdy przerywanemi słowy, po prostu, niezgrabnie ale z głębi wnętrzności, natomiast zawsze znajduje frazes. Orzeszkowa ma znamienity dar spostrzegawczy; jej typy są prawdziwe. O ile dotyka zagadnień społecznych, o ile rozumuje lub kreśli postacie działające w sferze myśli i społecznego czynu, o tyle postacie te są żywe; gdy im przyjdzie zakochać się — deklamują. Bohaterowie i bohaterki Morzkowskiej mówią czasem bardzo gwałtownie, ale miłość traktują jako coś transcendentalnego, jako doktrynę lub dogmat raczej, niż jako uczucie. Per Baccho! mocniej należy szarpać za tę strunę! zęby zacisnąć, czuć samej, płakać. To przecie płomień, który żarem powinien przejąć wszystkie karty książki; to nie idea — to siła; to nie doktryna — to ból lub szczęście; to nie dogmat, w który wolno wierzyć lub nie wierzyć — to prawo natury; to upojenie, zapomnienie życia, radość, rozkosz, zbawienie.
Ach! gdy słyszę starą, kwaśno słodką pannę fastrygowaną pseudo-postępowemi nićmi najnowszych doktryn, przybraną w strzępki wiedzy, poobrywane z płaszcza powag dzisiejszych, taką pannę, która w powieści mówi do swego galopanta: »Kocham cię całym moim organizmem!!!« chociaż mi serce nie pęka, śmiech mnie bierze. Jak to pani? czy istotnie
»całym organizmem«?
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.