Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

Od czasu jak Aspazya po śmierci Peryklesa wyszła za handlarza wołami, poeci powinniby być doprawdy roztropniejsi, ale widać cięży już nad nimi jakiś fatalizm. Z pewnego punktu widzenia, rzecz mogłaby się wydać bardzo śmieszną; boć jeśli orzeł łapie się na lep, na któryby pierwszy lepszy szczygieł wziąć się nie dał, świadczy to wprawdzie o różnicy między orłem a szczygłem, ale na korzyść pierwszego nie przemawia. Gdybym był poetą i miał na zawołanie Orfeuszową harfę, to myśląc o tem, targałbym jej struny w złości. Na Jowisza! Co to za dziwny objaw w dziedzinie ducha! Słuchajcie tylko: z jednej strony jakaś Anielcia, Zosia, lub Ludka: lat dwadzieścia, włosy jasne, oczy niebieskie, wzrost mierny, stanik mierny, nos i broda mierne, inteligencya mierna, trochę fortepianu, świadectwo z pensyi, usposobienie lekko poetyczne, dużo fałszywego apetytu, skłonności do roli anioła... w braku innego zajęcia — serce.. w lewym boku, na sumieniu kilku studentów różnych fakultetów: z drugiej strony Mickiewicz, Słowacki, Musset lub Heine...
Pensyonarka prowadząca na nitce Prometeusza! Dziwne, kankanowe zestawienie, a sytuacya godna buffy Offenbacha. A jednak wielki samotnik daje się prowadzić, bo kocha: i oto dramat rozpoczęty. Olbrzym robi się dla dziewczyny zwykłym śmiertelnikiem. By nie przerastać jej głową, kładzie się u jej nóg, sam