W ten sposób urodziła się i księga pieśni Heinego.
Czem jest ta księga? Wielkim kodeksem miłości, kroniką życia z chwil, gdy ono coś warte, pieśnią naprawdę echową, bo słowom jej odpowiada echo we wszystkich sercach młodych, tkliwych, kochających.
Tłómacz nazwał ją symfonią miłości. Allegro opisuje jej rozkwit w cudnym miesiącu maju, wśród kwiatów, traw, rozmaitych drzew i śpiewu ptaków. — Ale maj kończy się, więc allegro przechodzi w smętne adagio — a wreszcie kończy się szalonem scherzem i... porwaniem strun w lutni... w piersi...
Kim i czem więc byłaś, ty, dla której wyśpiewano symfonię? Niczem. — Co w tobie było? Nic. — Takich kwiatów, jak ty, setki na każdej łące. Mogłaś bezpiecznie zdobić dziurkę od guzika w surducie pierwszego lepszego kantorowicza, kancelisty, bakałarza albo w najlepszym razie, kapitalisty bez innego zajęcia. Dopiero gdy on ubrał cię w duszę własną, wypiękniałaś dla niego, bo oddał ci, co w nim samym było najpiękniejsze. Więc, oto poeta mówi jak się stało:
W prześlicznym miesiącu maju,
Gdy tryska kwiat z ziemi łona,
I w mojem sercu zakwitły
Pierwszej miłości nasiona.