tak powszechnie podziwiane, dalekie są od dosłowności, ale zachowują poetyczność oryginału. P. Krausharowi często tego brak, więc i przekład wychodzi sucho, pospolicie. I jemu jednak trafiają się i szczęśliwsze zwrotki, jak np.:
Gdy się w twe cudne oczy wpatruję,
Nikną wnet moje cierpienia;
A gdy usteczka twoje całuję,
Boleść ma w rozkosz się zmienia.
Poeta ciągle jeszcze nuci pieśń szczęścia. Niema takich barw i blasków w niebie i na ziemi, w któreby nie ubierał kochanki. On ją miłuje jak źrenicę oka swego, otacza, ogarnia, woła za nią i pragnie jej. Wszystkie odcienie uczucia, jakie objawiają się rozproszone w tysiącach piersi, tworzą jeden skarb w jego sercu; dlatego to uczucie staje się prototypem innych, dlatego każdy w niem znajdzie znajomą sobie nutę, własne pragnienia, obawy, własne szczęście i porywy — dlatego każdy odczuje poetę i zrozumie.
Więc oto np. woła:
Oprzyj swe usta o moje usta,
A łzy nam z oczu popłyną;
Oprzyj swe piersi o moje piersi,
Wnet się z nich ognie wywiną.
Ale po tych porywach zmysłowych nadchodzą i chwile cichego rozmarzenia, jakiejś dziwnej błogości serca, w których dusza jest jedną