wielką, łagodną muzyką; człowiek roztapia się w miłości, jak kropla wody w morzu, zapomina o sobie, o świecie — przestaje pragnąć zmysłami, śni... Wówczas, w cichy wieczór letni, słychać głos jego senny i omdlały:
Kielichom lilii marzącej
Tchnienia mej duszy udzielę,
A kielich lilji wydzwoni
Piosnkę o moim aniele...
Zasypia z jej obrazem pod powiekami, budzi się z myślą o niej. Przetwarza się w nim dusza. Wchodzi w ten okres, w którym wszystko widzi przez nią — przez wybraną. Co mu świat! co mu nauka! co mu mędrcy! Na cokolwiek wzrok zwróci, widzi ją. Jakże mu śmieszny wydaje się np. astronom, śledzący obroty gwiazd i pragnący znaleźć klucz do ich tajemnic! Oto on, bez żadnej nauki, wie, czem są gwiazdy. Najpiękniejsza to Ona, najbliższa jej — to on, a harmonia sfer to ich miłość... Im tak dobrze we dwoje, szybować jako żórawiom ponad światem. Dokąd on ją zawiedzie?
Na skrzydłach pieśni niebiańskiej
Z tobą, o luba, popłynę;
Tam — ponad brzegi Gangesu,
Gdzie znam ustronie jedyne...
Innym razem lecą tam, gdzie:
Drży piękny kielich lotosu,
O jasnej zorzy rozkwicie...