Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

Miłość przechodzi następnie w ubóstwienie:

Madonny cudne oblicze
Zdobią kwieciste opony;
Podobne wdzięki dziewicze
Mój anioł ma ubóstwiony.

W czasie tych lotów pod niebem w najdalsze ustronia ziemi nagle powstaje między nimi nieporozumienie. Czegóż bo to chcą od niej? Ona nie może wiecznie latać: nie jest ptakiem. Ona, dobrze wychowana panna, musi stosować się do tego, co jest przyjęte; musi bywać, i wogóle żyć tak, jak panienki żyją na świecie, a on ją rwie w jakieś niebywałe kraje, każe się zapominać, każe jej usta kłaść sobie na usta, co jest wprost nieprzyzwoitością! Coby na to powiedziała mama, która w takich razach bardzo jest surowa, albo ojciec, do którego przecież trzeba mieć zaufanie! Ten stosunek męczy ją, a ten pan Henryk Heine nie przystaje jakoś do miary, która służyła jej dotychczas w ocenianiu ludzi. Wcale oto nie jest podobny do pana radcy, pana profesora, do przyjaciela domu... do kuzynka, a to tacy przyzwoici ludzie! Pan Heine jest jakiś dziwaczny, wygląda jak wilk; często trudno go zrozumieć; nie wiadomo czego chce, i wogóle mówią, że nie jest dobrą partyą... Zresztą rodzice jej nigdyby się nie zgodzili, a ona, jako dobra córka... Przyjaciółce powiedziała wprawdzie: ...Mais je vous dis, ce pauvre Heine,