Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/065

Ta strona została uwierzytelniona.

deczny stosunek i umiał swoją troskliwość o dziewczątko przelać w czytelników. Jest to zarazem sekret artyzmu. Autor, dzieci jego wyobraźni i czytelnicy: to razem trójca zwarta węzłami przyjaźni. Autor dał obraz i musiał go dobrze wykonać, bo umiłował własną robotę. W tem leży tajemnica sztuki literackiej. W innych sztukach pięknych ma się do czynienia z materyałem zewnętrznym, z farbami, z kamieniem lub marmurem, które trzeba opanować i nagiąć, by kształt zewnętrzny odpowiedział myśli; ale gdy chodzi o język, wówczas uczucie — jeśli tylko jest proste i szczere, znajdzie sobie samo odpowiednią formę... Tak znalazł ją i Sewer. Karolek i Jess stanowią śliczny obraz, prawdziwy, wierny, jasny. Oboje są biedni, mali, a oboje dusze mają jakieś oryginalne, wybrane, pełne iskier, płomyków i przeczuć i niezwalczonego popędu do wszystkiego, co jest śliczne w ich szczerze dziecinnem pojęciu. On kocha obrazki, maluje je na chodnikach i zbiera za to penny; ona kocha Karolka. Obie te małe figurki — ubóstwo i rzeczywistość — byłyby chłostane niemiłosiernie niedolą, gdyby nie to, że losem ich zajął się poczciwy Smaił, który z kolei kochał znów nadewszystko »społeczeństwo«. On w imię niby społeczeństwa przygarnął je, wychował i wyprowadził na ludzi. Kto, myślicie, jest Smaił? jakiś Kato żyjący tylko ogólną ideą, jakiś człowiek od życia i ludzi oderwany, jakaś transcenden-