Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

kogo być sławnym, tak i dobrym się jest — najczęściej przez kogoś. Inaczej widzi się przed sobą pustkę, i próżnię, i rozdroże, i bezcelowość: inaczej obojętnieje życie, a więc i sława, i dobro ludzi, i szczęście, i nieszczęście; inaczej sceptycyzm i gorycz tak przesiąkają duszę, że człowiek za życia pobielanym grobem się staje. Doprawdy, że każdy nawet do ogólnych uczuć i czynów musi mieć osobiste podstawy i pobudki, musi mieć kogoś, co mu daje siłę, co kochanemi ustami rozdmuchuje w nim płomień czynu...
Smaił nie żąda nawet wdzięczności od Karolka i Jess, bo co dla nich uczynił, to uczynił przez »Nią« — dla społeczeństwa. Ten wyborny oryginał, ten dobry człowiek jest sobie swego rodzaju egoistą, ale z jego egoizmu korzysta cały świat.
Życie rozłącza »bratnie dusze«. Karolek oddaje serce i geniusz swój jakiejś pannie wielkiego świata, którą kocha dziesięć razy więcej, niż tego warta. Ona trzyma go w zawieszeniu. Dlaczego? Jej miłości własnej pochlebia, że ten, na którego tyle oczu się zwraca, ten niepospolity człowiek, tak cenny i ceniony, jest jej niewolnikiem. Gdyby chciała, mogłaby mu oddać swoją rękę. Dwojga prawych i szlachetnych łudzi, którzy przyrzekną sobie, iż pragną do siebie należeć, żadne przeszkody nie potrafią rozłączyć. Wynaleziono różne siły, ale takiej nie wynaleziono. Gdyby jednak lordówna powie-