dów, pięknością najniekształtniejszych rysów, wdziękiem najprozaiczniejszych uchybień. Szacunek może zmusić do wyrozumiałości, rozsądek do cierpliwego znoszenia; ale miłość jedynie przyozdobi, przyswoi, potrzebnymi do radości naszej zrobi te, co innemu zawadzaćby mogły, szczegóły. Gdybyś też poszła za pana Jowialskiego, Marynko? Zacny człowiek pan Jowialski, jestem pewna wszelako, żebyś się z nim nader szczęśliwą w dozgonnym związku nie czuła — i ja także i mnóstwo znajomych. A patrz jednak, ta poczciwa pani Jowialska: jak jej dobrze, jak wesoło, jak jej się podobają wszystkie jego bajeczki! jak się cieszy każdem przysłowiem, jak po sto razy tego samego konceptu słuchać gotowa i za każdym razem równie serdecznie się śmieje!... Może ci się zdaje, że z głupoty? Mylisz się, moja droga... i t. d.«
Sapienti sat, czyli »mądrej głowie dość dwie słowie«. Gdy ludzie mruczą lub się ociągają na wspólnej drodze, to chyba w braku tego, o czem mówi Gabryela; sprawa więc obroniona...
O czem zacząłem mówić? O odczytach? Nie! Brak mi miejsca, a może brakłoby i tchu, gdybym chciał galopować wraz z p. Dzieduszyckim po obszarach filozoficznych wszystkich wieków, lub polemizować z Bucklem po stronie p. Straszewskiego. Zacząłem od kronikarskich kłopotów, które, jak twierdzi Zola, nawet w Paryżu mogą się zdarzyć; zacząłem zaś dlatego, by
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/080
Ta strona została uwierzytelniona.