nędzną prawie, albo zostać starą panną: Marynka będzie zawsze kobietą comme il faut — piękniejszą moralnie, jeśli kogokolwiek ukocha; mniej piękną, jeśli serce jej zostanie chłodnem, ale w każdym razie więcej z życiem pogodzoną i praktyczną. Z Białą Różą mają to wspólnego, że obydwom brak trochę serca, nie w tem znaczeniu, w którem mówi się o dobrem sercu, tkliwem na cudzą biedę; ale serca zdolnego ukochać. Marynka też bynajmniej nie kocha pana Filipa, i nie kocha słusznie. Kto on jest? Bogaty obywatel, młody, przystojny, dobrze wychowany, porządny, dość wykształcony, dobrze się rządzący. Poznaje pannę, prosi według wszelkich prawideł etykiety o pozwolenie bywania w domu jej rodziców; stara się o nią także według wszelkich prawideł, ożeni się z nią wedle wszelkich prawideł: słowem jest tak prawidłowy, tak pozbawiony wszelkich kantów, tak towarzysko zaokrąglony, że aż najprzeciętniejszy ze wszystkich przeciętnych. Trzeźwa Marynka w listach do Kasi odmalowywa go mistrzowsko, jako zero zer. Gdy jest przy nim, myśli o czem innem. Gdyby myślała o kim innym, nie byłoby to wyrokiem nicości na pana Filipa, ale ona myśli o czem innem. W sklepie bławatnym nie odróżniłaby go od subjektów. Mogłaby go spytać: czy pan ma paryskie rękawiczki? On naturalnie ma, i odpowiedziałby, że ma; ale gdyby go spytała o flanelę?... Raz w bibliotece zamknęła
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.