Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.

ona tem, co we Francyi nazywają le plus grand évènement du moment. Kronikarz paryski »Niwy«, który nie szczędzi nawet osobistych uwag różnym autorom francuskim, pisał już o zajściach, sykaniach i oklaskach, które się przytrafiły w »Komedyi Francuskiej« przy pierwszem przedstawieniu »Rochata«. Jakoż istotnie utworzyły się dwa obozy: jeden złożony z arystokracyi i ze wszelkich żywiołów konserwatywnych, który sztukę podtrzymuje; drugi postępowy i republikański, który nad nią świszcze. Wobec tego ogólnego zainteresowania i sprzecznych głosów słusznem jest, aby i nasi czytelnicy obznajomili się bliżej z treścią komedyi francuskiego Arystofanesa.
Nazywam Wiktoryna Sardou Arystofanesem, bo widzę między nimi wiele podobieństwa. Stary konserwatysta ateński w każdej komedyi rzucał nowy pamflet w oczy »demosowi«, reformatorom dawnych pojęć i przywódcom ruchu ludowego; Sardou w takich pamfletach, jak Rabagas lub Daniel Rochat, czyni mniej więcej to samo. Czem dla Arystofanesa był Kleon, tem dla Sardou Gambetta. Porównanie można ciągnąć nawet i dalej, bo Ateńczyk dostał wkońcu kije: Francuza wygwizdano. Ale budzić nienawiść dla siebie jest rzeczą równie ponętną dla bardzo wielu piszących, jak budzić miłość. Jeśli Sardou miał ten cel — to do niego doszedł i z zadania wywiązał się prawdziwie mistrzowsko, bo