Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

jałmużny, opiekują się dziećmi, ale zarazem rozdają i broszurki w duchu propagandy dla kościoła anglikańskiego. Zaiste, straszne nieporozumienie! Co teraz zrobić? Daniel Rochat jest już najdoskonalej ożeniony, wedle zasad, które sam wyznaje, a na ślub kościelny zgodzić się nie może. Cała jego polityka, zasady, całe życie na to nie pozwala. Gdyby się zgodził, byłoby to zdradą jego najgłębszych przekonań i stronnictwa.
Akt trzeci rozpoczyna się dla niego walką wewnętrzną, ciężką bardzo. Jeden z przyjaciół namawia go do ustępstw, drugi, doktor Bidache, podtrzymuje na drodze oporu. Walka kończy się w Danielu zwycięstwem zasady. Mniejsza, co powiedzą jego stronnicy, ale on dla własnego sumienia nie może zgodzić się na ślub kościelny. Trzeba tylko rozmówić się z Leą.
Przychodzi tedy do rozmowy. Ileż zdziwień i przykrych rozczarowań, tem przykrzejszych, że i Rochat i Lea to dwie prawe i szlachetne dusze. Ileż rozpaczy w wykrzyku młodej żony:
Athéevous?
— Ukochana moja!... — odpowiada Rochat.
— O! Danielu!... czy to możliwe!... Ty, ty także!...
Między dwojgiem rozmiłowanych w sobie ludzi otwiera się przepaść, której nie domyślali się oboje. Ale ona ufa, że go nawróci: — Oh! je vous rammenerai à Dieu, Daniel! — mówi do niego