sobie najdrożsi w świecie. — »Pójdź do świątyni, zaraz w tej chwili, tej nocy, a będę twoją, bo kocham! kocham!« — woła Lea, i... pod wpływem tych słów słodkich, twardy duch republikanina ateisty słabnie. Za chwilę powie: — »Dobrze! pójdę!« — bo on kocha również. Liczył, że ją miłość usidli, a sam się schwytał we własne sidła:
— Zrób mi to tylko ustępstwo, by to odbyło się w tajemnicy, by nikt nie widział — mówi do niej.
Na te słowa, dziewica-mężatka wstaje dumna i obrażona. Poczytuje mu to, i słusznie, za małość duszy, a za obelgę dla siebie.
— Jeśli tak, — mówi — więc odwołuję to, com wyrzekła: — nie w tej chwili, nie tej nocy, ale jutro, w biały dzień, albo poślubisz mnie wobec wszystkich swoich i moich przyjaciół, albo nigdy nie będę twoją.
I akt czwarty skończony. W piątym, znowu prawie niespodzianka. Oto Daniel Rochat, wielki mówca, znany, potężny wróg religii, wszelkiego duchowieństwa, przywódca ateizmu, postanawia poślubić Leę w świątyni, wśród jasnego dnia, wobec wszystkich swoich i jej przyjaciół.
Miłość zwyciężyła go. Tymczasem usłużny doktor Bidache, pragnąc ratować przyjaciela, wyrobił już rozwód. Należy tylko podpisać, ale Daniel nie chce o tem ani słyszeć. Za chwilę Lea przybędzie podpisać rozwód, ale wówczas
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.