rusz. Nawet żywy patryotyzm dziadka ugruntowany był poniekąd na tej zasadzie.
W młodym wieku zaciągnął się on jako ochotnik do szeregów francuskich w 1789, by bronić kraju przed inwazyą wrogów. Francya jest najpiękniejszym i najbogatszym krajem na świecie, rozumował sobie dziadek, dlatego obcy chcą ją zabrać, ale właśnie dlatego obowiązkiem naszym jest jej nie dać. Poszedł więc i bił się jak lew; gdy jednak obcy zostali odparci, nie chciał ich gonić aż poza granice. Uważał, że głupio jest robić komuś w jego domu to samo, co mu się poczytuje za największą zbrodnię, gdy robi w naszym. Wrócił więc, osiadł na roli, uprawiał winnice, sadził karczochy i fasolę, ożenił się, miał dzieci, wszczepiał w nie ambicyę, pewną plebejską cześć dla skromnego imienia Dumontów, miłość rodzinną, słowem: chował »marmalią« w zasadach prawości, sprawiedliwości i pracy. Mama »La France« pomagała mu w tem dzielnie. Była to kobiecina jak orzech, zabiegła, żywa, sprzeczająca się z dziadzią »La France« o lada co, a miłująca go jak biblijna niewiasta. Żyli oboje w miernym dobrobycie, ale wszystkie dzieci, których imion nie wymieniam, z obawy, by cierpliwość moich czytelników nie była mniejsza niż płodność Dumontów, postanowili jak się należy. Synem najstarszym papy i mamy »La France« był ojciec bohatera książki, Jan. Ten Jan został cieślą. Odziedziczył on zdrowie
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.