Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

który przeszedłszy wszelkie stopnie w fabrycznej hierarchii, uzyskał pewien wpływ na pana Simmoneta, zmuszał go do ulepszeń. Więc naprzód przekonał go, że od dobrej doli robotników zależy przyszłość fabryki, że zatem trzeba ich ochraniać, pielęgnować, kochać. Potem usiłował udoskonalić samą robotę talerzy. Simmonet wysłał go jako komiwojażera do Anglii, Niemiec, Rosyi, i Bóg wie dokąd; więc Piotr patrzał jak co gdzie robią, i — czego się sam nauczył, to w rzeczywistość na miejscu zmieniał. Wiodło mu się, więc fabryka kwitła, a z nią w całem mieście wzrastała zamożność i dobrobyt. Nadeszły dni zamachu stanu Napoleona i panowania merów pięściowych. Na miasto spadło wiele nieszczęść; Piotr jednak, który był wówczas za granicą, uchronił się proskrypcyi. Wrócił, gdy już było spokojnie, i gdy interesa nanowo się ożywiły. Simmonet przyjął go za wspólnika, skutkiem czego Piotr zaczął dochodzić do majątku. Czas było się żenić. Piotr, będąc komiwojażerem, kochał się po drodze w każdej przystojnej dziewczynie i z każdą pragnął się żenić, więc gdy przyszło naprawdę, nie wiedział z którą. Matka jego i ludzie w mieście życzyli sobie, by z małą Barbe, która wyszła na bardzo ładną dziewczynę; mówiono nawet o niej, że podkochuje się z cicha w naszym bohaterze, ale on miał ją za kokietkę i ani myślał o niej. Tymczasem zachorował ciężko. Matka