niu spostrzegł jedną rzecz, t. j. że niechcący zakochał się na zabój w Salusi.
I to się zdarza. Romans nie wychodzi wcale z granic możliwości. Michał wrócił na wieś, a tu bez panny Salomei ani rusz! Tęskno i tęskno. Nie wiedział sam co robić. Chłopak miał poczciwe serce — więc gdy nagle doszła do niego wieść, że panna po zerwaniu zachorowała i umiera, oddał swoje marzenia o posagu, jak mówi Słowacki, szatanowi — i poleciał siedzieć u jej wezgłowia. Gdy Salomea wyzdrowiała, nastąpił ślub, i zaczęli oboje biedę klepać...
O tem klepaniu mówi część II. Z biedą mogliby żyć, a nawet, wedle terminologii wiejskiej, wyjść z interesów, ale przecie Michał był obywatelem, a ona obywatelską córką, więc wypadało, dla honoru, obojgu odbyć podróż za granicę. Wszystkie krewne i ciotki były tego zdania, że to jest konieczność. Na tę podróż nie tylko poszedł posażek Salomei, ale zaciągnięto nowe długi. Po powrocie trzeba się było pokazać w obywatelstwie i żyć; urządzili więc dom paradnie, przyjmowali grymaśnych gości z miasta i ze wsi. Gdy Michał chciał wprowadzić jakiekolwiek oszczędności, ograniczyć wydatki, zamknąć podwoje jadalnego pokoju, pracować, poczciwa Salusia nie mówiła mu nic, ale bladła, marniała, chudła...
— Co ci jest droga? — pytał Michał.
— Widzisz, ukochany... ja się trochę nudzę...
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.