zarzut, który jak wiele innych możnaby podciągnąć pod rubrykę albo nieświadomości, albo złej woli. Zajmowała się u nas literatura ludem wtedy, gdy gdzieindziej jeszcze nie istniała. Czerpali z jego życia nie tylko poeci, jak Kochanowski i Szymonowicz, ale przemawiali w imię jego praw tacy statyści, jak Frycz Modrzewski. W nowszych czasach romantyzm, który w innych krajach zwrócił się do rycerzy średniowiecznych, do posępnych mnichów, Arabów, Turków, u nas zwrócił się do chat wieśniaczych, pożyczył ich baśni, wierzeń, wyobrażeń i obyczajów, a uczynił to w większej mierze niż gdziekolwiek, przez co podsycony przez żywe, niewyschłe źródło, wkorzenił się silniej, utrwalił na dłużej i wyrósł mocniej.
Ten bezpośredni stosunek literatury i ludu przetrwał aż do ostatnich czasów, zmieniając tylko kształt zewnętrzny zgodnie z kierunkami, jakie przemagały we wszystkich literaturach europejskich. I w tym względzie, tak jak w innych, szliśmy zgodnie z Zachodem. Stąd może nawet nieporozumienia, gdy ktoś chce nas mierzyć miarą wystruganą z innego drzewa. Ale mniejsza o to. Nie mam zamiaru odpowiadać wprost na zarzuty, mogę tylko z powodu zarzutów powiedzieć czytelnikom moim to, co uznam za stosowne. Owóż literatury ludów ucywilizowanych, czyli literatury świadome siebie, miewają swoje zbaczania od równowagi między
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.