towska Ława« jest pierwszą próbą pióra, która obiecuje wiele. Przedewszystkiem pan Galasiewicz tak zna lud i język ludowy, że pod tym względem celuje między wszystkimi pracującymi na tej samej niwie. Co do mnie przynajmniej, lepszego języka chłopskiego nie słyszałem dotąd na scenie. Psują go wprawdzie trochę aktorzy, wymawiając z mazurska brzmienie rz jako z, czego żaden chłop nie czyni, lub akcentując nadto po aktorsku wyrażenia, a jednak mowa ta jeszcze pozostaje nie tylko piękną, pełną czysto ludowych metafor, ale i tak charakterystyczną, że prawie typową. Treść sztuki bardzo jest prosta i nie oparta na motywach zbyt nowych. Przedstawia ona losy gromady, w której rolę złego ducha odgrywa pisarz, a dobrego — chłop, co ukończywszy nauki, powrócił między swoich na ojczystą zagrodę. Walka tego gminnego Arymana z wiejskim Ormuzdem przepełnia sztukę dramatycznemi zawikłaniami, wśród których, jak powój wśród cierni, przewija się niezbędna miłość sieroty do sieroty, którym na drodze staje bogactwo, złość macochy i tym podobne. Ale mniejsza o to. Ten czarny i biały duch to słaba strona sztuki. Pierwszy jest tak czarny, taki demoniczny, tak się marszczy lub złowrogo wykrzywia, że aż traci wśród tych min swoją ludzką indywidualność i przypomina Franciszka Moora, granego przez lichego aktora; drugi to wcielony morał
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.