Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

w sprawie dla siebie pierwszorzędnej, i nakoniec podpisuje zgubną uchwałę, dlatego że pisarz tego żąda, a wójt oświadcza, że mają podpisać, »bo on je urzędowy i każe im podpisać« w scenie tej, nie brak nawet satyry chłoszczącej prawdziwą chorobę ludowych urządzeń. Domin, sprzymierzeniec pisarza, to zawadyaka, jaki w każdej wsi się znajduje; ów Grześ Dyrda, śpiewający piosenki, ów Ange Pitou wioskowy, to także postać żywcem z życia wzięta i do znaczenia typu wyniesiona. Bohaterki mniej są życiowe, ale to wina poczęści artystek — całość jest piękna i prawdziwa. Świat ten ma w sobie rzeczywistość, ale ma i poezyę płynącą z uczuć, z jego stosunku do natury, z otoczenia pełnego gór, przepaści i »Czartowskich Ław«, które gminny zabobon i fantazya zaludniły przeklętymi duchami, złym urokiem, a upowiły w grozę i postrach. Całość sztuki to patent dla jej twórcy na prawdziwego ludowego autora. Niżej podpisany próbował także kreślić obrazy i typy wiejskie, tem więc śmielej przyklaskuje »Czartowskiej Ławie«, bo może łatwiej mu zrozumieć, ile w niej spostrzegawczego daru, znajomości rzeczy i poetycznego poczucia świata, z którego przedmiot czerpany. Niektórzy krytycy przechodzą nad sztuką, jak ów wójt »do porządku dziennego«, zarzucają jej brak jednolitości i nieszczęsną lub zgoła nieudatną budowę. Może pod pewnymi względami mają nawet słuszność, ale pod pew-