ani sił do zniesienia przyszłych przeznaczeń. Udawszy się z bratem na wyprawę turecką, dostał ospy, która zeszpeciła go do reszty. Był to człowiek niefortunny, w całem znaczeniu tego wyrazu. Gdyby odrobina szczęścia — może stałby się zgoła innym i przy tych samych zdolnościach wyrósł na wielkiego człowieka. Ale nie udawało mu się nic. Zdaje się, że sam wcześnie spostrzegł to i gryzł się niepomału. Tem także może tłómaczyć się wielka nierówność jego usposobienia. Czyny jego wyglądają na to, jakby się chciał zagłuszyć. Chwilami przychodziło mu na myśl poszukać lepszej doli na łonie kochającej kobiety. Oświadczył się naprzykład tak nagle Krzysztofowi Radziwiłłowi o córkę, że Radziwiłł aż osłupiał »i z przerażenia słowa wymówić nie mógł«. Królewicz jednak wkrótce przestał nastawać, jak gdyby jego żądanie było tylko fantastyczną zachcianką. Wróciwszy po ospie do Warszawy, raz zamykał się przed ludźmi, drugi raz hulał, brnął w rozpustę, robił długi. Od pietyzmu przechodził raptownie do obojętności. Kazał codziennie odprawiać mszę w swoim pokoju, a nigdy na niej nie bywał. Kochał się łatwo i również łatwo zapominał osób kochanych. Następnie rzucił się w podróże.
Wyjechał do Wiednia, gdzie cesarski wuj przyjął go z należytymi honorami, obiecał inwestyturę na księstwo Pomorskie i dał mu pułk
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.