Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle zmienia się wszystko. Król wreszcie pozwolił mu zostać w zakonie, bo sądził, że brata niczem już od zamiaru nie odwiedzie; ale zaledwie pozwolił, fantastyk nasz traci ochotę i pisze, że chce wystąpić. Tego było już nadto samemu Władysławowi. »Zawsze mi ten Kazimierz przeciwny — mówi na poufnej radzie ministrów: — kiedym mu odradzał stan zakonny, on mi wszelkiemi siłami przeczył i zapewniał, że chce do śmierci w nim pozostać; a gdym przeszłego roku zezwolił, wnet od przedsięwzięcia swego odstąpił. Dałby Bóg, żeby i teraz, na psikus mój, wziąwszy ode mnie pozwolenie wystąpić z zakonu, pozostał sobie w nim aż do śmierci«. Innemi słowy, było to powiedziane: Mam go już dosyć! — a mówił to brat łagodny i prawdziwie kochający. Królewicz jednak wystąpił. Ale nie dosyć na tem. Ten sam pokorny braciszek, który był gotów spełniać najniższe posługi w klasztornym refektarzu, teraz mianowany kardynałem, kłóci się z Papieżem o to, że Papież pisze do niego: »Altezza serenissima«, nie: »Altezza Royale«. Napróżno kardynałowie jeżdżą do niego i tłómaczą mu, że wszystkim kardynałom tak piszą. On nie chce przyjąć kapelusza i wprowadza kuryę w prawdziwy ambaras. Potem wraca do kraju, i jak pierwej kładł ambicyę swą w to, by otrzymać kapelusz, tak teraz wstydzi się swego kardynalstwa jak grzechu.