Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

przypadł na nie i nie pozwolił ujrzeć, jak się nieprzyjaciel obozem rozkładał.
«Noc była spokojna, ciepła. Z miasta na wieże i dachy, na mury zamku i wały obozu cisnęli się ludzie, z niewysłowionem uczuciem ciekawości i niepokoju.
»Po wszystkich stronach, jak daleko okiem zasięgnąć, paliły się ogni tysiące i tysiące, które, malejąc i niknąc, gubiły się w oddali. Zdawało się, że gwiazdy gromadami z nieba spadły i na ziemi płonęły. Głuchy szmer kilkuset tysięcy głosów dochodził z oddalenia«.
Opis nadzwyczaj barwny, pełen powagi i grozy, albo raczej jest to po prostu wielki obraz, malowany ręką niepospolitego artysty. Pan Kubala ma obok biegłości w materyi, jeszcze i talent prawdziwy, umiejący, jak wspomniałem, zamiast cieniów, tworzyć kształty. Dawne to czasy i znane dzieje, a serce nam bije w oczekiwaniu, co się stanie, czy prędko już rozpocznie się walka. Oto obóz wygląda już jak wysepka oblana morzem. Co będzie, gdy rozwścieczone fale uderzą?
»W tym samym czasie — mówi Kubala, przeciwstawiając obraz obrazowi — na zamku zbaraskim Wiśniowiecki wyprawia ucztę. Wszystkie okna zajaśniały od świateł, zagrzmiały moździerze, trąby i kotły na wiwaty«.
Prawdziwie Leonidasowa uczta, z dodatkiem polskiej fantazyi i rezolucyi!
Szturm rozpoczął się nazajutrz ze świtaniem.