Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

potrzaskane, drągi, kamienie i ośniki w ręku. Z czem kto mógł, rzucał się na nieprzyjaciela, wyrywając mu z rąk szable, samopały i rogi z prochem«.
W krótkich chwilach spoczynku prowadzono rozmowy, godne rozmów pod Troją.
— Czemu panowie nie każecie nic robić poddanym? — pytano z szańców nieprzyjacielskich.
— Macie teraz folgę od roboty, ale wkrótce będziecie sypali Wiśniowieckiemu groble na Dnieprze. Czynsz nie zalegnie, wybierze go wojsko litewskie.
Czasem rozmawiano i spokojniej, chwilami przyjaźnie. Schodzono się i częstowano tabaką. W godzinę później zaczynała się walka wściekła, bez pardonu.
Doprawdy, jest to powieść, która się sama pisze.
Kubala umie wybornie korzystać z dyaryuszów i pod względem artystycznym, umie układać światła i cienie w ten sposób, by pewne chwile, czyny i charakterystyczne zdarzenia wychodziły najwypuklej. Dzięki temu talentowi stworzył książkę, od której oderwać się niepodobna.
Czytając o tych szturmach, walkach, spodziewamy się co chwila, że już stało się co mogło stać się najgorszego, że oblężeni przeszli już najcięższe chwile; tymczasem spostrzegamy, że przychodzą coraz cięższe.