czoło, rdzeń wojska polskiego, sławę i pychę Rzeczypospolitej: husaryę w całej okazałości«.
Rzeczywiście, oddawna nie widziano nic podobnego i oddawna Rzplta nie zdobyła się na takie siły. Państwo psuło się wprawdzie wewnątrz, nie umiało zdobyć się na ład i wewnętrzny porządek, brakło mu sprężystości, trwałych urządzeń i statku do życia w pokoju, ale duch wojenny jeszcze nie zagasł, poczucie obowiązku walki i śmierci za ojczyznę było żywe, i dlatego ta nierządna Rzplta mogła być jeszcze straszną czasu wojny, tem bardziej, że siły istotnie miała ogromne. Nie było tak łatwem, jak zdawało się Chmielnickiemu, „podkurzyć te pszczoły i miód podebrać“. Stąd zawód i krwawe rozczarowanie dla tych, którzy się wówczas już sprzysięgli.
Przeszło sto tysięcy rycerstwa stanęło pod Sokalem, nie licząc czeladzi kilkakroć liczniejszej. Należało tylko strzedz, by sprawa nie skończyła się podobnie, jak pod Piławcami, co przy przewadze pospolitego ruszenia nad wojskami regularnemi nie było niepodobne. Tym celem król czuwał osobiście nad wszystkiem i wydawał rozmaite rozporządzenia, do owego czasu niepraktykowane, a mające na celu utrzymanie karności w obozie. Rozporządzenia te nie podobały się z dwóch względów: raz, że były nowe, a powtóre niedogodne — budziły więc głuchy opór i, jak zwykle, winę zwalono całkowicie na
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.