Mogło się skończyć gorzej niż pod Piławcami, bo klęski sokalskiej trudno było już powetować. Otóż ze strasznego położenia, z konieczności ruszenia pod Beresteczko, zdawało sobie sprawę dwóch ludzi: król i Czarniecki.
Czarniecki radził — król przeprowadził. Stawiano jednak projektowi zacięty opór przez dwa tygodnie. Sam Kubala pisze, że Czarnieckiego większa część dowódców uważała za niebezpiecznego człowieka, który, korzystając z niedoświadczenia monarchy i z bezwzględnego zaufania, jakie ten w zdolnościach jego militarnych pokładał, pożerany ambicyą, chciałby kierować całą kampanią etc. Ale właśnie to bezwzględne zaufanie do Czarnieckiego dowodzi nam, że król jaśniej patrzał od wszystkich »doświadczonych wodzów«. Gdyby nie to zaufanie, kto wie, czy pod Sokalem, gdzie stały wszystkie i ostatnie siły Rzpltej, nie wybiłby dla niej dzień ostatni.
Król jednak uratował ją pochodem na Beresteczko. Kubala, mimo woli, spisując tylko co się działo, oddaje mu najwyższą sprawiedliwość, a raczej poza Kubalą oddają mu ją same fakta. Oto, gdy Czarniecki wystąpił z nowym śmiałym wnioskiem, by pod Beresteczko ruszyć z komunikiem, tj. jest bez wozów i czeladzi, większość dowódców nie chciała myśleć nawet o tem. Wniosek zdał się wprost zuchwałym. Poparł go znowu tylko król.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.