Magdalena z drugą postacią niewieścią. Wieczorem, powietrze czyste i przejasne po burzy, rzuca blade światło na twarze Matki i ukochanego ucznia. Twarze to śliczne i właśnie w ich wyrazie streszcza się uczucie artysty. Znać na nich boleść, bo przecie wracają z pod krzyża, ale nie ziemską, nie taką, jaka ściąga rysy ludzkie po niepowetowanej stracie, ale uroczystą, choć głęboką, i pełną nadziei, choć przejmującą. To, co się spełniło, odbija się w nich wielkim smutkiem; to, co się ma spełnić, daje im wielki spokój. Ile uroczystej poezyi jest w tem połączeniu smutku i spokoju, łatwo zgadnąć. Swiatła wieczorne, wielka piękność twarzy, szlachetność ruchów i draperyi, wszystko, co jest w obrazie, podnosi jeszcze tę poezyę. Wobec tego lepiej mówić o wrażeniu, które się odczuwa niż o zewnętrznem wykonaniu, na którem zapewne lepiej od nas znać się należy. Wiemy tylko, że i artyści zgodnie z publicznością oddają największe pochwały temu dziełu. Słyszeliśmy, że Brandt np. nie znajdował dość słów dla artysty i obrazu. Takiemu mistrzowi można przecie wierzyć. Pan Krudowski ma podobno być bardzo młody, jest to więc gwiazda wschodząca, przed którą jeszcze droga daleka. Oby była dla dobra sztuki tak świetna, jak jej początek!
Obraz został już kupiony.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.