Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.

i ruchliwy, niespokojny hrabia Filip jedli także świata tego zatrute kołacze. Pierwszy z nich został dobrym, drugi zatruł sobie duszę. Wszystko troje jeździli po świecie, wożąc z sobą swoje smutki, a wreszcie przywieźli je do Rzymu, i oto żyją nimi, pielęgnują je, hodują, bo zresztą nie mają nic innego do roboty. Dusze to bardzo wykwintne i bardzo rozpróżniaczone. To, co jest życiem, ruchem, pracą na przyszłość, wyciąganiem rąk do ideału, noszeniem w pocie czoła kamieni na budowę — to dzieje się poza nimi. Oni mają swoje smutki. Z tego względu są to dusze naprawdę chore — są to bardzo ładne i sympatyczne egzemplarze »nieobecnych«. Dobrze im z sobą, bo się nadzwyczaj podziwiają wzajemnie, ale tam, gdzie słychać dźwięk młotów przy pracy społecznej, tam bolą ich smutne uszy. Zresztą każdy z dwóch hrabiów chętnieby się smucił na współkę z hrabiną Lizą, która jest dla nich bóstwem i świętością, bo jest piękną i zrezygnowaną. Jest duszą drogą nad wszystko w świecie, a także chorą.
Kraszewski chorobą w tych ludziach nazywa zapewne wybujałość egotyzmu, roztkliwianie się nad samymi sobą, szukanie smutków błahych, wiotkich, kruchych, bo zresztą, prywatnie, hrabiowie owi nie należą jeszcze do takich ludzi, którzy księgę życia zamknęli raz na zawsze, wyczytawszy w ostatniem jej słowie: Vanitas vanitatum. Są dusze, które ku śmierci wyciągają ra-