dząca tajemnica, i także chora dusza. Uciekł on z kraju do Rzymu, gnany widocznie jakiemś nieszczęściem. Coś ciąży nad tym człowiekiem, który zresztą wydaje się nie tylko rozumny, ale i dobry i szlachetny. Kraszewski jest mistrzem w zaciekawianiu. Czytelnik, który sam zajmuje się panem Wiktorem, znajduje bardzo naturalnem, że i pani Liza zajmuje się nim do tego stopnia, że w końcu nie zajmuje się już niczem więcej. Ach! na ruinach rzymskich strzela śliczna, zielona roślinka miłości. Ona wszędzie potrafi znaleźć grunt i zakwitnąó. Pani Liza, która wątpiła o wszystkiem i nie pragnęła niczego od życia, pragnie teraz Wiktora i szczęścia dla Wiktora, nad którem to szczęściem sama oczywiście najlepiejby umiała czuwać... Scena się zmienia. Aktorowie grali w smutek, teraz hrabina kocha. Wiktor kocha, szlachetny hrabia August poświęca swe uczucie, mniej szlachetny hrabia Filip zazdrości i intryguje. Widocznie tym chorym duszom nie groziła jeszcze śmierć. Z próżnowania biernego przeszli do próżnowania czynnego. Życie poczyna wszystkich zajmować. Przyjaciółki hrabiny mało ze skóry nie wyskoczą, by dowiedzieć się, kto jest pan Wiktor. Hrabia Filip przyjmuje rolę prześladowcy. Tajemnica wreszcie pęka... Chwała Bogu! na bohaterze nic nie ciąży. Jest on nieprawem dziecięciem i dlatego zerwał z krajem, dlatego nosił nieswoje nazwisko. Zresztą człowiek jak łza czysty.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.