istotnie na dnie serc wszystkich, co się tam krzewi, rozszerza, pleni, wnetby jej odpowiedziało potężne echo. Gdy ktoś dotyka istotnej rany, choćby w tym celu, by ją uzdrowić, chory niechybnie syknie z bólu i całą siłę odczuwania nerwami i umysłem zwróci na nóż operacyjny. Ale właśnie czytelnik czuje, że tendencya autorki, mimo wszystkiego, coby ją mogło uczynić rzeczywistą, nie wspiera się na gruncie rzeczywistym. Dlatego powieść przechodzi bez wrażenia. Młodzieniec i dziewczyna Orzeszkowej to nie typy — to dwie wyjątkowo chore i ekscentryczne natury. W tych samych warunkach, a raczej mimo nich, ogół serc i głów innemi idzie drogami. Stąd ani młodzieniec, ani Lusia nie budzą nawet współczucia. Gdy chodzili po ulicach miasta, on w swojej koszuli, ona z obciętymi włosami, twarze przechodniów — pisze autorka — odwracały się za nimi z bolesnym uśmiechem lub z pogardą... Owóż i czytelnik nie może się wstrzymać, by do litości dla tych ofiar nie dołączyć pogardy. Powtarzam jeszcze raz, że mowa głównie o tutejszym czytelniku... Jak powieść odczuwa dalszy, autorka zapewne wie lepiej. Dla nas jednak są to »Widma« i przykre widma. Po przeczytaniu powieści budzimy się jakby z niezdrowego snu, a widząc rzeczywistość inną, pod wielu względami wprost odwrotną, otrząsamy się z niego z jakiemś poczuciem wewnętrznej ulgi i przechodzimy do
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/079
Ta strona została uwierzytelniona.