Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

smak. W Szekspirze raz tylko jeden trafiamy na podobne przebranie miary, ale właśnie w jego najsłabszej sztuce i wogóle tak słabej bezwzględnie, że prawie nie zasługującej na żadną uwagę. Gdy czytelnik musi rozdzielić swą wrażliwość na grozę i obrzydzenie, odczuwa grozę tylko przez pół. Jest to jasne. Gdyby przynajmniej owo rwanie zębów biednej Żydówce było urywkiem większej całości, możnaby czemśkowiek zrównoważyć ową nieestetyczną szarpaninę nerwów czytelnika; ale we fragmencie stojącym osobno, czyni ona wstrętne wrażenie. Tam, gdzie w dramatach spotykamy wyłupianie oczu lub inne tortury, dzieje się to zwykle poza sceną. Rwanie zębów na scenie jest zarazem obrzydliwem i śmiesznem. Wyobraźmy sobie tylko towarzyszące takiej operacyi pozy i wrzaski. W takiej sytuacyi największy poeta może dać tylko szereg wykrzykników; jakoż we fragmencie spotykamy dziesiątki wierszy, składające się z tego rodzaju wrzasków, jak: »Ojcze! Aa! Ach! — Królu! — Rwij dalej! — Co? moje złoto? — nigdy!... Córko! — Kacie! — Aa!« etc. Może w tem jest i dużo realizmu, ale taki realizm i wogóle taki fragment dramatyczny, na którym może się poznać przedewszystkiem dentysta, doprawdy chyba nie odpowiada estetycznym wymaganiom...
...Nie myślimy zresztą z tego małego zboczenia wywodzić grobowych wniosków dla całego