Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zawsze to wprawdzie orzeka o wartości dzieła, ale tym razem jest ono zbudowane i przeprowadzone tak zgodnie ze wszystkiemi wymaganiami sztuki dramatycznej, że aż jest za doskonałe. Gdyby forma, t. j. układ scen, wiersz, szczytność wymowy i patetyczność stanowiły kryteryum dzieła sztuki, to »Sabinki« byłyby arcydziełem. Jest jednak coś, co takiemu uznaniu przeczy i zawadza... Czytelnik gotów co chwila wykrzyknąć: »Co za majster Heyse!« — ale niestety, mało kto wykrzyknie: »Jakaż biedna Tulia! jakaż nieszczęśliwa Hersylia!« Te dwie białe panny sabińskie nie tylko są białe jak posągi, ale i zimne jak posągi. W ich walce z porywcami, w ich dumie i w ich dziewiczym oporze, i w ich nagłej a niespodziewanej miłości, którą zapłonęły dla porywców, jest jakaś zbyt wykończona forma rzeźbiarsko-literacka, przeciwna nie tylko życiu dzisiejszemu, ale i realnym uczuciom świata koturnowego, boć przecież i w ówczesnym świecie pod tunikami biły tak ciepłe i żywe serca, jak dziś, a uczucia miały swój akcent prawdy nie sztucznej, ale naturalnej. Jeżeli zadaniem tragedyi jest wywołać wrażenie poprawności i doskonałości roboty, to cel dopięty; jeśli zaś chce nas wstrząsnąć zgrozą, wzruszyć, to — chybiony, bo poczucie poprawności roboty wciąż góruje nad wszelkiem innem wrażeniem. Jest to wyborne dzieło pseudoklasyczne. Czyżby można z tego wyciągnąć