Mówiąc inaczej: chrystusować przeszłość jest przesadą, ale nazwać ją jawnogrzesznicą jest nie mniejszą — i choćbyśmy zgodzili się na to, że, dzięki mesyanizmowi, mieliśmy głowę w obłokach, to drugi kierunek może przez niebaczność wytrącić nam podstawę z pod nóg. Musimy stać na tem, co jest nasze — inaczej przyjdzie spaść gdzieść za nisko, bo aż do stosowania się »w trzeciem czy w czwartem pokoleniu do nowych zewnętrznych warunków«, zamiast dążyć do wytwarzania nowych, pomyślniejszych. Co do Syrokomli, ta pochwała, którą nagle od krytyka odbiera, jest wprost naciągana i nie daje się ni przypiąć, ni przyłatać. Widać z pod uchylonego rożka kawałek jakiegoś programu i nic więcej. Sam Syrokomla nic na tem nie zyskuje, w niczem to nie objaśnia jego utworów, nie tłómaczy, nie dopełnia charakterystyki. Ze względów programowych wolno było wypowiedzieć te pochwały tak dobrze, jak komu innemu odpowiedzieć: veto! Ale ze stanowiska krytyki są to słowa — i tylko słowa. Z mesyanizmem Syrokomla nie miał nic wspólnego, nie dlatego, by krytyczniej, czyli jak teraz jest moda mówić: trzeźwiej patrzył na przeszłość, ale dlatego, że wszelki mistycyzm był przeciwny jego poetyckiej naturze, bardzo prostej, skłonniejszej do przedstawiania samego życia, niż jego idei ukrytych i tajemniczych. Co do satyrycznego usposobienia Syrokomli, Spasowicz ma słuszność; była
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.