tylko takimi, jak są, nie jakimi byćby może mogli. Cały duch ludzki zależy od urządzeń spełecznych i fizycznych warunków życia, w których rozwijają się dziedziczone skłonności. Autor odtwarza tylko to, co najogólniej widzi.
Mówiąc to, Zola może nie miałby słuszności, ale mówiłby niewątpliwie z dobrą wiarą. Usiłuje on zatrzymać stanowisko czysto przedmiotowe i pokazać życie, jakiem jest, a z danej prawdy ogólnej niech czytelnik sam wyprowadza wnioski. Czy one będą pocieszające, czy rozpaczliwe, czy wiodące w stronę moralności, czy niemoralności, wiary w cnotę lub zwątpienia — to już autorowi wszystko jedno. Powieść jest nowożytną epopeją. Dydaktyka moralna leży poza jej programem. Zola odrzuca powieść z gotową tendencyą społeczną, bo tendencya wymaga tworzenia dostosowywanych umyślnie figur, zatem nie pozwala autorowi być naturalistycznym. W powieściach swych Zola maluje bonapartyzm czarno, nie dlatego, by chciał jednać mu przeciwników, ale dlatego, że bonapartyzm sam w sobie był czarny. Służy on tylko za tło, za jeden więcej czynnik. Wnioski pozostawia jak zwykle czytelnikowi, jemu zaś samemu chodzi o co innego, a mianowicie o ukazanie naturalistyczne na tem tle moralnego i fizycznego człowieka. Twarz Zoli, jak twarz bóstwa olimpijskiego, pozostaje zawsze niewzruszona w swej przedmiotowości i w swej pogodzie dostrzegacza. Ale to właśnie
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.