i powieściopisarz zapomina o tem, że się kreował na fizyologa.
W pojedyńczych książkach cyklu Rougonów cały ów wrzekomy związek fizyologiczny między nimi ogranicza się do wspólnego ogólnego tytułu. Jako przykład weźmy pierwszy lepszy tom pojedyńczy; przypuśćmy »La faute de l’abbé Mouret«. Jest to historya młodego księdza ascety. Pragnie on przetopić w sobie całego człowieka na uniesienia religijne i zadosyćuczynić przez nie wszystkim potrzebom ludzkim. Ale natura upomina się o swe prawa, wywiązuje się więc z tego walka, w której asceta upada, a potem znów się podnosi. Jego pobyt w ogrodzie Paradou, ciężka choroba, którą przebywa, wyzdrowienie, przyjaźń z dziwną mieszkanką tego parku, Albiną — oto składowe części opowiadania. Wśród zdziczałej potężnej natury, wśród morza kwiatów i wśród zapomnienia o całym świecie, snuje się poemat miłosny, podobny do czarownego snu, z którego Moureta budzi dopiero dzwon kościelny.
Jaki de facto istnieje związek między tą trochę pogańską sielanką a innymi tomami cyklu? De facto: żaden! W przedmowie do pierwszego tomu usłyszeliśmy, że następne mają być dalszym ciągiem — i oto wszystko. Ale poza tem »La faute de l’abbé Mouret« jest dziełem zupełnie niezawisłem od teoryi wygłoszonej w przedmowie. Punkt wyjścia autora, mimo właściwej
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.