Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

Takim jest całkowity Zola.
Czytanie tego pisarza może być tyle pożyteczne dla autorów, którzy zwracają przedewszystkiem uwagę na pracę tworzenia, ile niebezpieczne dla szerszych kół czytelników, którzy szukają przedewszystkiem treści. W ocenie mojej, która dobiega końca, starałem się być objektywnym; jeśli zaś znalazły się w niej słowa potępienia dla materyału życiowego, jakiego używa Zola, i dla doktryny, pod jaką ten materyał podciąga, to dlatego, że cały ten system rozlatuje się na części pod pierwszym powiewem zdrowego rozsądku. Taki naturalizm, w imię którego apostołuje Zola, nie jest prawdą, taka nauka nie jest nauką — prawdą jest tylko talent Zoli, który świeci częstokroć, niestety, jak gwiazda nad kałużą.
Czy jednak ten talent okupuje wszystko, i czy dla niego warto jest zatruwać się temi truciznami, tym pesymizmem, którego goryczy, jeśli wypiera się autor, to odczuje jej smak czytelnik? Mojem zdaniem — nie. Zolę przedewszystkiem można określić słowami naszego poety:

»Jego myślą, jego mową
»Nie odetchnie pierś szeroka,
»Nie pomyśli jego głową,
»Skier nie weźmie z jego oka«.

Zola nie może być przewodnikiem ani dla naszych czytelników, ani dla naszych pisarzów. Jest