Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/013

Ta strona została uwierzytelniona.

tknięty organiczną chorobą, nie uważa na ostrzegające napady; podczas ich trwania leczy się na gwałt uśmierzającymi środkami, a skoro przeminą, na nowo życie różnorodnemi uciechami przeplatać zaczyna. Aż nareszcie wybija godzina fatalna, w której niemoc ogólna ogarnia; wtedy dopiero uznaje się konieczność radykalnego leczenia — ustają uciechy, wesele, rozkosze i rozpoczyna się sumienna auskultacya. Doszliśmy, jak się zdaje, i my do tej chwili, czujemy w organizmie niedostatek. Braki i ułomności, spowodowane głównie anemią pieniężną, widoczniejszymi coraz się stają, a poczucie ich wprowadza nas w pewnego rodzaju marazm, który się w tej chwili na tegorocznym karnawale uwydatnia.
Biedne to młode pokolenie! Dotąd nic nie zawiniło; w grzechach społeczeństwa przeciwko oszczędności udziału nie brało, — pragnęłoby żyć i bawić się, tak jak starsi, za młodu, i żyli i hulali, — a tymczasem przychodzi pokutować za nieswoje winy. Może smutne to doświadczenie zbawiennie wpłynie na losy przyszłych pokoleń, którym obyśmy nie pozostawili w puściźnie przykrego naszego «Katzenjammeru!»
Z życia warszawskiego trudno zbierać materyały do felietonu, przeznaczonego na rozrywkę dla czytelnika, który szuka wytchnienia, po spożyciu więcej lub mniej poważnych kwe-