wego poświęcenia ze strony jej wyznawców, pomijania postronnych względów, z których to zalet Warszawa słynie — wobec tego wszystkiego, powtarzamy, Towarzystwo Muzyczne, a raczej jego Zarząd, podpada pod kontrolę opinii publicznej. Otóż, z przykrością przychodzi nam wyznać, że Zarząd Towarzystwa widocznie ciężko musiał zgrzeszyć, skoro ściągnął na siebie zarzuty grube w tegorocznym kalendarzu Jana Jaworskiego, zarzuty tem donioślejsze, że podpisane są przez jednego z członków Zarządu. Zła wola i niedołęstwo — oto co kalendarzowy członek komitetu Towarzystwa Muzycznego sformułował, nie wyjaśniwszy, czy wobec takich danych pozostał nadal w komitecie, czy też z niego wystąpił. Winniśmy to ostatnie przypuścić, — takby przynajmniej nakazywało proste i elementarne pojęcie o przyzwoitości, — inaczej bowiem, jeżeli kalendarzowy członek komitetu do składu jego nadal należy, cały ciężar sformułowanych zarzutów wyłącznie na siebie samego, jako ze świadomością działającego, przyjąć winien. Ale któż to o przyzwoitość dba? Utylitaryzm sui generis wykazał nicość tych zastarzałych przesądów!
Spostrzegamy się w tej chwili, że i my niezupełnie zastosowaliśmy się do wymagań warszawskiej przyzwoitości. Zapomnieliśmy bowiem rozpocząć pierwszy nasz tegoroczny felieton od
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.