świecie, i u nas zwolenników znajduje. Smutna to rzecz, ale zdaje się, że nowy ten sposób do życia wielkie ma tutaj widoki powodzenia. Przy usposobieniu do wzajemnej podejrzliwości, stanowiącej coraz wybitniejszą cechę naszego społeczeństwa, każde szarpnięcie cudzego dobra i mienia, każde pokuszenie się na cudzą sławę, czy to piórem, czy ołówkiem, czy też na deskach scenicznych, znajduje poklask i uważane jest przez wielką część ogółu za dowód odwagi i bezstronności. Śmiejąc się z cudzej krzywdy, nikt nie pamięta, że sam każdej chwili pokrzywdzonym być może!
A jakąż wtedy opiekę znajdzie? gdzie się o krzywdę upomnieć zdoła? Czy na drodze satysfakcyi honorowej? — trudno! albowiem zadosyćuczynienia honorowego żądać można tylko od ludzi kierujących się poczuciem honoru, — a do tych Saltabadile nie należą. Czy na drodze prawa? jest to droga niepewna, gdyż w materyi tak drażliwej, jak honor, pojęcia kodeksowe do ustanowienia istoty czynu nie wystarczają; jest to droga długa, gdyż, jak nam wiadomo, są sprawy o potwarz, które ciągną się rok przeszło; jest to wreszcie droga niebezpieczna, gdyż pokrzywdzony a skarżący, przy przedstawieniu sprawy, skazany jest na milczenie, wtenczas gdy oskarżony ma obronę swobodną i do wyrządzonych zniewag jeszcze nowe dorzucić może!
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/019
Ta strona została uwierzytelniona.