Dziś się czasy zmieniły. Dziś maskarada jest zebraniem, na którem się popychają, gniotą, łokciują, depczą, pocą i nakoniec nudzą. Tak zwane «towarzystwo», a przynajmniej damy z towarzystwa, zarzuciły tego rodzaju zabawy, co też odebrało im dawny wykwintny i elegancki charakter. Dziś nawet dobrze wychowani mężczyźni niewiele sobie robią z zaczepiających ich masek. Bo zresztą i pocóż robić ceremonie, gdy dama, która cię intryguje, może być dziewczyną z restauracyi, w której jadasz obiad, albo twoim własnym, przebranym za damę fryzyerczykiem, który cię co rano goli? Francuszczyzny coraz mniej daje się słyszeć na tych zebraniach; to jednak wcale nie dowodzi, aby damy nasze, przejęte poczuciem obowiązku mówienia po polsku, porzuciły nadsekwańską mowę. Damy z «towarzystwa» parlują po dawnemu, a damy maskarady po dawnemu parlować nie umieją! Co większa, często i polszczyzna maskaradowa, a zwłaszcza sposób wymawiania kuleje na obie nogi: — Kogo szukasz, piękna maseczko? — pyta maski przechodzący młodzieniec. — Czebie — brzmi uprzejma odpowiedź.
I cóż można więcej o wczorajszej maskaradzie powiedzieć? Tłok, gorąco, brak dowcipu, brak ożywienia i nudy — oto jej cechy. Ale nic to nowego. Tak było przeszłego roku, tak będzie
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.