Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

bieństwo słodkie słówka półgłosem do ucha pięknej sąsiadki wpuszczać, kiedy w tej chwili lokaj również słodziutkim głosem do ucha szepce: «Lafitte, czy Yquem?» Czyż uchodzi powiedzieć komplement o łabędziej szyi i śnieżnej białości ramionach, kiedy jednocześnie półmisek, objęty w lokajskie szpony, nicianemi rękawiczkami okryte, przedstawia zgłodniałemu oku jakiś suprême de volaille aux truffes? Po obiedzie zaś romansować nie można: kawa, likiery i cygaro rozdzielają dwie połowy rodzaju ludzkiego. Ostatni kłąb dymu z ust wypuszczony zwiastuje początek trawienia; jakże tu kochać, kiedy chciałoby się drzemać? Słowem, obiady karnawałowe zupełnie chybiają celu. Ale ponieważ są przyjęte, ponieważ w tym roku są na dobie i zastępują tańce, przeto należałoby nadać im pewną formę, przypominającą zwykłe dzieje balowe. Dobrzeby było tego rodzaju rozmowy obiadowo-balowe zaszczepić:
— Czy pani raczy nie odmówić mi następnej kuropatwy?
— Przepraszam, kuropatwę już przyrzekłam, ale combrem służyć mogę.
— Stokrotnie pani dziękuję, więc comber ze mną.
Albo:
— Panie X., chcesz być moim vis à vis do Château Margaux?