wytrawną artystkę. Ale reszta personelu, — żal się Boże! Oprócz pana Pavaniego, który się świetnie oszczędza i panny Meeoeei, której zasoby od zeszłego roku gwałtownie się rozwinęły, wreszcie oprócz pana Sovestre’a, któryby się bardzo spodobał, gdyby go można dosłyszeć, cały pozostały skład trupy mógłby śmiało znaleźć pomieszczenie w tutejszych chórach. Szkoda rzeczywistej i sumiennej pracy tak zdolnego dyrektora, jak pan Trombini!
Dla takiego składu opery, zawsze z wyjątkiem wymienionych indywidualności, jedna tylko pozostaje szansa: wyjechać na prowincyę i dawać tam przedstawienia. Możeby to się już i zrobiło, gdyby nie przykra wiadomość, że z powodu nagromadzonych śniegów i zepsucia dróg, komunikacye z prowincyą przerwane; albowiem, jak pisma donoszą, kuryerki przestały chodzić. Wiadomość ta, źle zrozumiana i źle tłómaczona, okropne wrażenie na niektóre umysły wywarła. Sam zaczepionym zostałem przez jednego jegomości, który z najżywszym niepokojem zapytał mnie:
— «Panie, czy to prawda, co pisało o kuryerkach?
— «Najzupełniejsza prawda.
— «I to te śniegi i odwilże temu winny — ktoby się tego był domyślił! To chyba chłopaki latać nie mogą po mieście, bo drogi zepsute.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.