Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

rozmaite. Gdybym bowiem, wyliczając zakłady, które, okrywając żony, zdzierają mężów, zapomniał wymienić jeden albo drugi, — wnetby się upomniano o pokrzywdzenie; bo żaden z modnych warsztatów nie pragnie uchodzić za tani, u nas, gdzie drogość popłaca, — gdzie nietylko wytwornym i gustownym sprawunkiem, ale głównie wysoką ceną pochwalić się wypada. Panie mniej może dbają o prawdziwą gustowność, niż o autentyczność najświeższej mody, a cechę autentyczności nadaje tylko pochodzenie — i cena!
Tak więc, jak głoszą kandydaci do małżeńtwa, najbardziej zatrważającym szczegółem, który największą trudność w utrzymaniu żony stanowi, są stroje. Wszystko inne da się z góry obliczyć. Wydatek na lokal, na opał, światło, — na sztukamięs, chleb i pieczyste, wszystko to da się wziąć pod kredkę i w pewne granice zamknąć; — ale stroje — stroje — ten wydatek nigdy się nie da z góry obrachować, ani ograniczyć, — nie zawisł on bowiem od naszej woli, ale od konkurencyi. Jakże tu bowiem powstrzymać małżonkę od rywalizowania z przyjaciółkami i znajomemi, któreby ją zaćmić mogły? Tem trudniej, że przedmiotem tej szlachetnej emulacyi jesteś ty, o mężu drogi! Tobie się pragnę przypodobać, — w twoich to oczach pragnę być najpiękniejszą, — bo inaczej, — widok innej, ozdob-